wtorek, 13 października 2009

Zima, wiosna, lato, jesień…

Na dobre zagościła jesień, nasza pierwsza niemiecka jesień – choć nie brzmi to tak dobrze jak polska jesień, choć nadeszła pora na ciepłe ubrania, choć dni coraz krótsze… jest dobrze. Jest TU i TERAZ, bo to podobno jedyny sposób na paranoję.
Zima i wiosna – czas podzielony na dwa domy, stary i nowy - pomiędzy uczeniem się codzienności w nowości, czasami walką ze łzami i szukaniem rozwiązań na odległość. Nowe zdobycze – materac, sofa, keksówka. Nowe umiejętności – rosół, szpinak i cannelloni. Nowe miejsca – szwajcarska wioska, europejsko-francuskie miasto, łąki nad Enzem. Nowe słowa – Kichererbsen, Bewegung, Bollerwagen. Nowe doświadczenia, nowe zmartwienia, nowe radości.
Lato, lato, ech że ty… – goście, goście, niemieckiego kursu z czeskim Petrem ciąg dalszy, dwanaście tysięcy kilometrów w drodze przez EU, zachwyt wielki nad tym co wcześniej nieznane jeszcze było…
Pociemniało, poszarzało, jesień, jak to tak!
Tutaj jesień zaczęła się pierwszego września, jak to tak?
Domysły zostały potwierdzone, zostajemy przeżyć na nowo - po niemiecku - kilka pór roku.
Czas poszukiwań. 





I na dzień dobry – zapraszam na CIASTECZKA MIGDAŁOWE, bo gości nie wypada przyjmować z pustymi…
4 jajka
40 dekagram cukru
40 dekagram mąki
1 mały proszek do pieczenia (7 łyżeczek płaskich)
40 dekagram migdałów
olejek migdałowy
4 łyżki alkoholu

Żółtka ucieramy z cukrem, dodajemy mąkę z proszkiem, następnie migdały. Mieszamy. Dodajemy olejek i alkohol. Do tego wszystkiego dołączamy ubite białka i delikatnie mieszamy.
Najwygodniej będzie uformować na blaszce (wyłożonej papierem) paski ciasta (zostawiamy trochę miejsca pomiędzy nimi, żeby nie połączyły się w trakcie pieczenia). Temperaturę w piekarniku ustawiamy na 180 stopni i pieczemy przez około 30 minut. Po wyjęciu (jak najszybciej!) dzielimy nożem nasze migdałowe paski na mniejsze kawałki – póki są miękkie.
Potem pozwalamy ciasteczkom ostygnąć... i gotowe! Smacznego!


Brak komentarzy: