czwartek, 5 listopada 2009

DE plusowo, ale kolacja jednak po włosku...


Kraj, w którym przyszło mi obecnie żyć – nie jest i raczej nie będzie nigdy miejscem moim wymarzonym. Więcej dostrzegam w nim minusów niż plusów. Jednak ze względu na szacunek dla gospodarza, gościem tu przecież jestem – to pisząc o nim po raz pierwszy – narzekać nie będę.
Plusy sąsiadom naszym bliskim chętnie przyznam za śmieci i butelki, ale też za pedantyzm i za hallöchen – może jednak po kolei – tak prawie od A do Z. Subiektywnie.

A jak auta – wszyscy wiemy, że jeśli nie stać Cię na nowe, to najlepiej kup od Niemca  - i po kilku miesiącach stwierdzam, że nie ma w tym ani odrobiny przesady – co sobotę nasi sąsiedzi robią wielkie mycie swoich samochodów – nawet przy pomocy szczoteczki do zębów! Warsztatów samochodowych zbyt wiele nie ma, ponieważ prawdziwy Niemiec auto oddaje do naprawy tylko i wyłącznie do autoryzowanego serwisu, a po maksymalnie 5 latach wymienia na nowe.



B jak butelki – zwrotne – właściwie prawie wszystkie.
C jak czekolada. Choć mistrzami może w tym temacie nie są, to wyrobów czekoladowych wybór duży mają.
D jak dziury na drogach – na które bardzo ciężko tutaj trafić.
H jak hallöchen – w moim małym miasteczku prawie każdy każdemu się kłania. Znam Cię czy też nie, mijamy się, więc dzień dobry Ci powiem. Zaskakujące, ale miłe.
J jak jakość. Niemiecka. Nie wierzyłam, uwierzyłam.
K jak księgarnie. Wielkie. Wyposażone w wygodne kanapy. Można wpadać z psem.
M jak myjnie samochodowe. Ręczne.
N jak niemieckiego kurs dla obcokrajowców dofinansowany przez tutejszy rząd
P jak pociągi. Po łącznie sześciu tygodniach w europejskich pociągach stwierdzam, że niemiecka kolej nie ma sobie równych.
S jak sklepy, do których mogą wchodzić również psy.
Ś jak śmieci – segregują, segregują, segregują.
T jak tatusiowie, którzy w soboty spędzają czas ze swoimi brzdącami. Mamusie chyba mają wtedy wolne.
W jak winnice nad Neckarem. Robią wrażenie.
Ż jak żelki z miejscowej fabryki. Smaków przeróżnych moc. Słodkie, pikantne, maślane.
Kuchnią niemiecką się natomiast nie zachwycam, bo to nie do końca moja bajka.




Więc może dla odmiany, żeby kraj zmienić – coś włoskiego - coś szybkiego - coś prostego.



SPAGHETTI ALLA PUTANESCA
Potrzebujemy: 
makaron naturalnie, spaghetti najlepiej, penne też może być - 40 dag
5 dag kaparów
10 dag czarnych oliwek posiekanych
40 dag pulpy pomidorowej, czyli u mnie dwie puszki
4 fileciki anchois
2 papryczki chili wypestkowane i pokrojone
2 ząbki czosnku obrane i posiekane
trochę oregano, trochę bazylii (świeżych najlepiej) 
pieprz
soli odrobinę

Działamy:

Na dużej patelni rozgrzewamy oliwę. Smażymy na niej czosnek i papryczkę przez chwilę, potem dodajemy kapary, oliwki, anchois (choć spotkałam się też z inną kolejnością - anchois na początek) plus pulpa pomidorowa i posiekane oregano i porwana bazylia. Pieprzymy, z solą bardzo ostrożnie, można ją sobie również w zupełności odpuścić. Sos dusimy około 15 minut od czasu do czasu mieszając. Gotujemy makaron hartuję, odcedzamy. Mieszamy z sosem, chwilę podgrzewamy. (Jeśli sos nam wyszedł za gęsty, dolewamy odrobinę wody z makaronu). Wierzch posypać można oregano, natką z pietruszki albo parmezanem. Smacznego!
I wydaje mi się, że każdy musi sam odkryć smak swojego spaghetti alla putanesca. Nie każdemu będzie też ono smakować, o czym się ostatnio na własnej skórze przekonałam...





Przepis pochodzi z moich starych zbiorów - próbowałam wygooglać autorkę tego właśnie przepisu - niestety bez efektu. 


3 komentarze:

majka pisze...

Fajnie to wszystko ujelas :) Jesli pozwolisz to dodam cos od siebie: T jak tolerancja (pisana przez duze T) i K jak karnawal (podoba mi sie jak Niemcy potrafia sie bawic i jak paraduja przebrani po ulicach). Co do kuchni niemieckiej to masz racje. Sa pewne rzeczy, ktore chetnie jadam ale pozostale to tez nie moj gust. Zdecydowanie wole kuchnie wloska. Chociazby takie pyszne spaghetti jak Twoje :))

P.S. Dziekuje za @. Odpisalam :))

panama pisze...

Tatusiowie, Segregacja, mycie samochodów...podoba mi się
tylko czemu ten ich język taki brzydki bleeeeh

;)
confianza

Liska pisze...

P jak przystojni ;)
L jak Lebkuchen.