wtorek, 12 stycznia 2010

Dostrajanie. Odkrywanie.

Po oddychaniu przez trzy tygodnie polskim powietrzem - na nowo dostrajam się do swojego niemieckiego życia. Wyciszam tęsknotę, oswajam - ponownie już przecież - od roku znane kąty. Sprzątam, sprzątam, sprzątam. Zmieniam kalendarze. Uzupełniam nowymi planami. Się odnajduję. Na nowo. Takie strun dostrajanie.





















Patrzę na śnieg za oknem. I cieszy mnie intensywność tej zimy. Bo w końcu zima to zima, prawda?
[Teraz mogę to spokojnie napisać, ale w sobotę, gdy przemierzaliśmy nasze 800 km, tak bardzo się nie cieszyłam.Wręcz przeciwnie. Całkiem mocno zestresowana patrzyłam na kolejnych kierowców, na kolejne auta, które rady nie dały. Uff, uff, my dotarliśmy bez problemów.]






















I cieszy mnie powrót do mojej małej kuchni. Do moich skarbów poukrywanych w szufladach. Do smaków odkrywania. Do mieszania. Ugniatania. Przyprawiania.
Na pierwszy ogień poszła kapusta włoska, cieciorka, pieczarek kilka... odkrywanie  czegoś nowego w smaku coś już przypominającego...*
Skorzystałam z przepisu znalezionego w COOCHNI Lisiczki [klik], a Lisiczka inspirowała się przepisem z książki "Sarah Raven's garden cookbook".






















CURRY Z CIECIERZYCY
(dla około 6 osób)

Potrzebujemy:

1 duża cebula 
3 ząbki czosnku 
3 łyżki oliwy 
25 g świeżego imbiru 
chilli (świeża lub suszona - użyłam szczypty tej drugiej) 
250 g ciecierzycy 
1 puszka mleczka kokosowego 
250 g pieczarek 
1 limonka 
trawa cytrynowa (1 'źdźbło' świeżej lub łyżeczka ze słoika - korzystałam z tej drugiej) 
średnia kapusta włoska 
2 łyżki sosu sojowego 
duży pęczek świeżej kolendry (u mnie zabrakło)
sól i pieprz

Działamy:

Ciecierzycę moczymy w zimnej wodzie dzień wcześniej, następnie gotujemy przez około 40 minut, do miękkości, odcedzamy, odstawiamy. 
Pieczarki kroimy na ćwiartki, odstawiamy. 
Cebulę kroimy w kostkę, czosnek przeciskamy i wszystko smażymy na oliwie, na wolnym ogniu. Dodajemy ugotowaną ciecierzycę, przetarty imbir, mleczko kokosowe, pieczarki, otartą skórkę i sok z limonki, sól i pieprz. Gotujemy pod przykryciem na wolnym ogniu przez około 30 minut. 
Liście kapusty kroimy na grube pasy lub rwiemy na małe kawałki, dodajemy do ciecierzycy. Następnie dodajemy też sos sojowy. Gotujemy na wolnym ogniu do momentu, aż kapusta zmięknie.  Zdejmujemy z ognia i mieszamy z pokrojoną drobno świeżą kolendrą. Podajemy z ryżem.Smacznego!
 
 

 

*A. stwierdził, że przypomina mu to trochę gołąbki. I przyznaję, że coś w tym jest ;)

3 komentarze:

Atria C. pisze...

Wygląda zachęcająco i bardzo sycąco:)

amarantka pisze...

O tak :) sycące jest bardzo, a przy tym i smaczne...

majka pisze...

Ciesze sie, ze dojechaliscie szczesliwie :) Moj A. wracal samochodem sam (my lecielismy) i starsznie sie o Niego balam. Cale szczescie, ze jeszcze wtedy pogoda nie byla taka jak teraz.

Ja tez po kazdym powrocie z Polski potrzebuje troche czasu na "rozruch". Znow musze sie odnalezc w moim domu, odkurzyc wszystkie katy, pobyc tu troche zanim znow rusze do codziennych obowiazkow i do kucharznia. Jestem w Niemczech dluzej niz Ty mimo to za kazdym razem jest podobnie :)

Curry wyglada bardzo smacznie :)

Pozdrawiam cieplutko.