wtorek, 4 maja 2010

Bolillos. Majowe wspomnienia.


Mniej więcej dziesięć lat temu usiadłam w małej szkolnej sali, w rzędzie przy ścianie. Okna na nasz szkolny dziedziniec były po mojej lewej stronie. Za oknami świeciło słońce i kwitły kasztany. Nie pamiętam, kto siedział przede mną. Pamiętam, że na ławkach leżały bułki z zieloną sałatą. Z czterech tematów wybrałam ten pierwszy, z cytatem Williama Szekspira - "Świat jest teatrem, aktorami ludzie", z pytaniem o to, kto wyznacza nam role... Bóg, fatum, człowiek, przypadek...? *

Cofam się we wspomnieniach o kolejne cztery lata. Czerwiec, a może już początek lipca? Wtedy ktoś zdecydował, wiedźmy jakieś nad kotłem zamieszały, a może to tylko szanowna komisja układając listy przyjętych - przydzieliła mnie do klasy "f". Pamiętam, że na moment pojawił się żal, że właśnie "f", a nie "a". Dziś wiem, że lepiej trafić nie mogłam. Najlepsze przyjaźnie, nowe pasje, niezapomniane wspomnienia, wszystko właśnie dzięki tej czyjejś decyzji. 

Jedną z tych pasji okazał się język hiszpański. Pełen muzyki, ekspresji, kolorów, emocji. Bardziej czucie niż mędrca oko. Mój ulubiony, dlatego zawsze wywołuje we mnie żywe zainteresowanie to wszystko, co zawiera choćby jego namiastkę. 
Wątpliwości więc nie miałam, kiedy zobaczyłam propozycję w Weekendowej Piekarni. Bolillos. To cudowne podwójne miękkie LL. 


Zgodzę się w pełni z opisem Atinki, która bułeczki nam zaproponowała - ciasto jest proste w wyrabianiu i formowaniu. Bułeczki w środku miękkie, o delikatnym smaku, z lekko chrupiącą skórką. Następnym razem postaram się nadać im kształt bardziej zbliżony do oryginału. I zdecydowanie muszę popracować nad nacinaniem. Idealny sposób na sobotnie śniadanie. Tak, bułeczki też są już wspomnieniem.**


Bolillos - meksykańskie bułeczki
[cytuję za Atinką, a ona za Tatter]

Na początek potrzebujemy:

100 g mąki pszennej białej chlebowej
1 łyżeczka drożdży instant
335 g letniej wody
1 łyżka miodu

Drożdże wsypujemy do mąki, dodajemy wodę i miód. Wszystko mieszamy i odstawiamy do wyrośnięcia.

Następnie do gotowego zaczynu dodajemy stopniowo: 

400g mąki pszennej białej chlebowej
1 1/2 łyżeczki soli
1 łyżkę roztopionego tłuszczu - (przepis oryginalny wymienia smalec, można również użyć innego)

Wyrabiamy gładkie, lśniące ciasto, które łatwo odstaje od ścianek miski. Pozostawiamy je  do wyrośnięcia na minimum 1 godzinę. Następnie odgazowujemy i dzielimy na 10 -12 części. Formujemy szybko kulki, układamy je złączeniami w górę i zostawiamy na 10 minut. Teraz dopiero formujemy bułeczki - podłużne lub okrągłe. Pozostawiamy  do wyrośnięcia na 45 minut. Wyrośnięte bułki nacinamy wzdłuż. Pieczemy w  piekarniku rozgrzanym do temperatury 190 stopni Celsjusza (z parą), przez około 30-35 minut. Smacznego!


* Tym samym moje drogie znajome Maturzystki chciałabym napisać, że myślę o Was, trzymałam dziś kciuki i trzymać kciuki dalej będę. Tak długo jak będziecie potrzebować!

** Wspomnieniami wypełniam chwilowy nadmiar pustego miejsca... i w duszy... "dzień za dniem pada deszcz, słońce śpi, nie ma Cię, zimny kraj, zimny maj, koty śpią, miasto śpi"

11 komentarzy:

kasiaaaa24 pisze...

Wspaniale wyglądają te bułeczki. I jakie piękne zdjęcia. Zgłodniałam, a godzina juz nie przyzwoita na jedzenie :)

Pozdrawiam :)

Ewelina Majdak pisze...

Takie wspomnienia najpiękniejsze. Skarb ogromny.
I zazdroszczę nauki najpiękniejszego języka na świecie :)
A bułek nie upiekłam wstyd!
A ja lubię zaglądać tu po piękne słowa :*

Raincloud pisze...

Haha, no proszę, ja też jestem wielbicielką podwójnego LL :D
Z resztą hiszpański obfituje w miłe dla ucha brzmienia.

Paula pisze...

piękne zdjęcia i bułeczki, a wspomnienia najpiękniejsze :)

majka pisze...

Uwielbiam jezyk hiszpanski. Zamierzam sie go uczyc jak tylko opanuje na przyzwoitym poziomie wloski :) W liceum uczylam sie za to francukiego. Szkoda ze nauczycielka nie potrafila przekazac nam swojej wiedzy i zarazic miloscia do tego jezyka.

A wiesz, ze ja zapomnialam, jaki temat wybralam na maturze? Wstyd :))

Buleczki sliczne. Ja nie pieklam ale mam je w planach. Tymczasem wpadam jutro na sniadanie aby swoja obecnoscia oslodzic Ci troszke samotne dni :)))))) Mam tylko nadzieje, ze buleczki jeszcze beda :)

Pozdrawiam cieplo.

Anonimowy pisze...

Już za rok stanę przed hiszpańsko-włoskim wyborem. Może więc hiszpański właśnie?

Coś chyba w tym jest, że to najczęściej przypadki i zrządzenia losu decydują o najważniejszych sprawach naszego życia...

Szkoda, że nie upiekłam tych bułeczek...

Weroniko pisze...

Bardzo się cieszę, że myślisz. To pewnie dzięki ciepłym myślom krążącym po salach zadania dają się policzyć, a wypracowania napisać.

Ruda Wiewióra pisze...

Amarantko, bardzo ładne są Twoje zdjęcia.

PS ja całe życie chodziłam do "a".

Waniliowa Chmurka pisze...

Ciekawa jestem jakie ja będę miała maturalne wspomnienia.

Bolillos?
Pyszne, też piekłam:)

Pozdrawiam serdecznie.

Bea pisze...

A ja ze wstydem przyznam, ze nie pamietam mojego tematu z matury :/ Pewnie za stara juz jestem ;)

Buleczki bardzo apetyczne moja droga! Tez je juz sobie zapisalam :)

Pozdrawiam!

Majana pisze...

Pysznie wyglądają u Ciebie:) Też je piekłam, bardzo nam smakowały:)