Już chwilę temu Oliwka zaprosiła mnie do zabawy, która ostatnio niczym szalony wirus rozprzestrzenia się po moich blogowych okolicach. To tu, to tam, prawie jak grzyby po deszczu, pojawiają się kolejne "lubię" i pozwalają na chwilę przenieść się w inny świat, w świat przyjemności, czasem pokrywający się z naszym, a czasem otwierający nam oczy na coś całkiem nowego. I że ja tą zabawę też bardzo polubiłam, to z przyjemnością z zaproszenia Oliwki skorzystam. I dziękuję Ci Oliwko bardzo - jest mi niezwykle miło, że o mnie pomyślałaś.
Lubię stawiać pierwsze kroki w nowym, nieznanym mi jeszcze mieście. Lubię zagłębiać się w jego uliczki, wsłuchiwać się w jego odgłosy, stanąć z boku i obserwować życie mieszkańców albo iść przed siebie, tak po prostu, dopóki zmęczenie mnie nie dopadnie.
Lubię niespodzianki. Lubię niezapowiedzianych gości, lubię niespodziewane spotkania i nieoczekiwane prezenty. Lubię też niespodzianki planować i realizować, a minę obdarowanej osoby po prostu uwielbiam. Jak dla mnie - każdy dzień mógłby przynosić ze sobą choć jedną niespodziankę.
Lubię Hiszpanię, w każdej postaci. Jej muzykę i kino. Jej zatłoczone miasta i puste przestrzenie. Jej język, mówić nim, a czasem tylko słuchać, bez zrozumienia. Lubię Hiszpanię na talerzu i hiszpański temperament.
Lubię przytulanie. Dzień bez dobrego przytulaka to dzień stracony. Lubię gubić się w ramionach mojego mężczyzny, lubię tulić też moich bliskich. I bardzo lubię akcję "free hugs".
Lubię wieczory ze świecami. Samotne, z książką, we dwójkę, z dobrą kolacją, w trójkę, ze śmiechem i opowieściami... w wannie lub na pomoście nad jeziorem.
Lubię plażę o piątej rano, jej pustkę, spokój i harmonię. Budzący się dzień i szum fal.
Lubię książki. Zwłaszcza te dla dzieci. Zwłaszcza te ze Skandynawii. Lubię czytać je sobie i lubię czytać je dzieciom.
Lubię te momenty, kiedy życie na chwilę zwalnia tempo, kiedy nic nie musimy i kiedy mamy czas na to, żeby otworzyć się w pełni na siebie i na drugą osobę. Na jej myśli i uczucia. Na te dobre uczucia krążące dookoła. Kiedy nic poza Tobą i mną nie ma znaczenia i kiedy potrafimy skupić się na sobie nawzajem.
Lubię piękne wnętrza. Usiąść w wygodnym fotelu lub na kuchennym krześle i dać się ponieść klimatowi wnętrza.
I lubię dobre słowa. Dawać i dostawać. Ale o tym już tu kiedyś było...
Zasady gry przewidują wyznaczenie teraz dziesięciu osób, które napiszą o swoich małych bądź dużych przyjemnościach. Jako że z pewnym opóźnieniem odpowiedziałam na zaproszenie Oliwki, to większość z Was już udział w tej zabawie wzięła, a tym samym utrudniła mi wytypowanie kolejnej dziesiątki.
Moja lista będzie więc trochę krótsza... ale chętnie poczytam o tym, co lubi moja kochana Confianza, która ostatnio blogowanie zaniedbała, ale może dzięki temu się nawróci?
Ciekawa jestem listy pewnej Pani na literę A., która blogowanie zaczęła niedawno, ale zachwyca mnie bardzo swoimi zdjęciami.
Ucieszona powrotem Weroniki - zarzucam wędkę i do niej, Weroniko, napisz nam, co lubisz!
Peggykombinera to kolejna osoba na liście "prawie 10 osób" - urzekająca mnie swoją wrażliwością.
I jeszcze dopisuję Kuchareczkę, która już na pewno z Londynu wróciła i może się z nami swoimi lubieniami podzieli?
I last but not least - Magda K. z Fantazji Kulinarnych. Magdy kulinarne propozycje zawsze mnie zachwycają, bez wątpienia i jej lista lubię też mnie zachwyci.
I już poza listą, ale też bardzo lubię. Chlebki bananowe. W czołówce moich ulubionych słodkości. I autora przepisu też lubię. I zdjęcia na jego blogu też. The Good Mood Food Blog. Ta ilość oo oo oo o mnie oczarowuje.
Chlebek bananowy cioci Ann
Potrzebujemy:
110 g masła
190 g cukru pudru
2 duże jajka
240g mąki pszennej
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
1 / 2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
3 duże banany
Działamy:
Rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni.
Cukier i masło mieszamy w mikserze do momentu, aż uzyskamy jasną masę. Dodajemy jedno jajko i trochę mąki wymieszanej z proszkiem do pieczenia, miksujemy, potem dorzucamy kolejne jajko, resztę mąki i sodę i miksujemy do uzyskania gładkiej masy.
Banany obieramy i rozgniatamy widelcem. Dodajemy ekstrakt z wanilii i łączymy z wcześniej powstałą masą.
Masę wlewamy do formy keksowej i pieczemy przez 50 minut. Możemy ją przykryć folią aluminiową w trakcie pieczenia (po około 25 minutach), jeśli będzie się nam za bardzo przypiekało.
Przed wyjęciem z piekarnika sprawdzamy stan naszego chlebka patyczkiem do szaszłyków - jeśli wyjdzie suchy, to chlebek jest gotowy. Studzimy na kratce. Smacznego!
12 komentarzy:
Cieszę się, Aniu, że napisałaś o swoich "lubieniach". Bardzo się cieszę dlatego też, że ogromnie miło mi się o tym czytało - wszak mnóstwo Twoich lubień pokrywa się z moimi, ale... To już zupełnie inna historia. :)
I wiesz co? Jest jeszcze jedno, co nas łączy - miłość do chlebków bananowych. To moja zdecydowana czołówka najukochańszych ciast.
Uściski!
Czy mogę się wprosić na kawałeczek ciasta, które zjemy przy świacach w wannie nie musząc nic?:) to tak nawiązując do lubień:)
podoba mi się szczególnie ta zabawa, bo bardziej mogę poznać ludzi z blogowego świata :)
To ciasto wygląda bardzo apetycznie i jak będę robiła z bananem to najpierw z tego przepisu :)) dam znać jak wyszło
chlebki bananowe? nie lubię niczego z dodatkiem lub o smaku bananów. lubię banany tylko jako świeże owoce. ale te chlebki mają coś w sobie, że chciałabym spróbować mały kawałeczek. ciekawe, czy w końcu przekonałabym się do bananowych smaków. bo na zdjęciach wyglądają smakowicie (:
Wiesz Aniu, ja tez duzo lubie z tych punktow, ktore wymienilas. Na przyklad przytulanie :) I niespodzianki. I Hiszpanie tez lubie (jak juz sie podszkole we wloskim ruszam na hiszpanski :))
I chlebki bananowe lubie. Tylko nie wiem czemu wciaz mi opadaja i wychodzi mi w nich zakalec :( Juz chyba taki urok tych ciezkich ciast, chociaz Twoj chlebek wyglada doskonale :)
Oliwko, cieszę się bardzo, że tak wiele nas łączy... i chętnie bym kiedyś rozwinęła tą historię...
Korniku! zapraszam :)
Agatku - polecam bardzo, pyszne ciacho!
Mruczanki - a ja polecam, polecam bardzo bananowe wypieki :) może się kiedyś przekonasz?
Maju, myślę, że po kursie włoskiego z hiszpańskim pójdzie Ci błyskawicznie :) mi też na początku wychodził zakalec, ale ostatnio już na szczęście nie - i nie mam pojęcia dlaczego tak się stało? może kiedyś za dużo tych bananów dawałam?
ja tez lubie książki, zwłaszcza te dla dzieci :)
o ja!!!
dziękuję za zaproszenie :))
ja mam tyle lubień, ze ho ho ;)
obiecuję me lubienia spisać na blogu po weekendzie urodzinowym: lubię urodziny obchodzić...nieważne moje, nie moje ;) fajny czas to zawsze
a te bananchlebki też sobie upieknę ;)
ale smakowite ciasto , ja z banami i marchewką ciasta piekę jak leci , ale dziś nie chciałam pisać o cieście , hoc przepis sobie zachowam jak trafią się mi banany będzie jak znalazłam
Ja chciałam o tym ,że twoje lubienie bardzo mi się podoba jest tak napisane od serca ,ze się tak wyrażę
i bardzo mi sie podoba stwierdzenie o wirusach :PPPP
uwielbiam niespodzianki i ksiazki, a do hiszpanii chcialabym poleciec za rok.
Dziękuję za zaproszenie.
W zasadzie to chyba nigdy nie jadłam takiego chlebka, będzie się trzeba przekonać czy go lubię.
dziękuję za zaproszenie:)
dawno mnie nie było w blogowym świecie. Powoli nadrabiam zaległości.
Na starcie czekała na mnie niespodzianka u Ciebie:)
Prześlij komentarz