poniedziałek, 4 października 2010

Sernikowo. Pekanowo. Obserwując.

Lubię obserwować ludzi. Usiąść w księgarni, z wcześniej wybranymi książkami do przejrzenia, nad kubkiem aromatycznej kawy, którą zimową wieczorną porą zamieniam na gorącą czekoladę. I zamiast w książki - zapatrzeć się za szybę, za którą każdy gdzieś w swoją stronę podąża. I po prostu patrzeć. Bez zastanawiania się kto, gdzie, dokąd, z kim. Tak po prostu chłonąć naszą różnorodność. Myśląc tylko o tym - jak bardzo różni jesteśmy i jak wiele ten świat w sobie mieści - różnych charakterów i różnych poglądów. Lubię patrzeć, jak na głównej scenie miasta pokazuje się najpierw kolorowy tłum, walczący o wolność - dostępem do pewnego zioła zwaną, potem pojawiają się chłopcy w czarnych strojach, głośno skandujący wierszyk znany nam z przedszkola - kto Ty jesteś? polak mały, jaki znak Twój? orzeł biały, a ostatecznie, niczym gumka do mazania, pojawia się grupa teatralna, która wciąga nas w swój radosny, tak po prostu radosny, świat. Bez walki o idee.

Lubię ludzi dziwnych, dziwnych pozytywnie, którzy nie zwracają uwagi na konwenanse. Pana, który swoje słuchawki wypełnia nieznaną mi muzyką i tańczy wśród sztwnego tłumu, całym sobą tańczy. I widać w nim po prostu szczęście. I Pana, który znalazł się w moim mieście z daleka zapewne, a śpiewa na  rynku, fałszując trochę, od lat wielu. Niezależnie od pogody. Najczęściej w swoim meloniku.* Lubię zatrzymać wzrok na ludziach kolorowych, którzy swoim strojem przełamują schematy. Lubię w tramwaju zaglądać innym pasażerom przez ramię i podglądać, co akurat czytają.

I robię przy tych swoich obserwacjach różne miny podobno, z których, też podobno, da się odczytać, co akurat myślę. Mam nadzieję, że jednak to tylko On tak bezbłędnie potrafi w moim umyśle czytać.. bo jeszcze kiedyś to obserwowanie się źle dla mnie skończy. Nie zawsze przecież wszystko musi mi się podobać, prawda?

I tak na przykład ostatnio nie spodobał mi się sernik, który upiekłam - w każdym razie - nie wyglądał  takjak na zdjęciu w książce. Na szczęście sytuację jakoś udało mi się uratować - za pomocą czekoladowej polewy - i sernikiem gości będę mogła poczęstować... bo poza idealnym wyglądem niczego mu nie brakuje. Może nie będą takimi wnikliwymi obserwatorami jak ja i nie dostrzegą tej nierównej powierzchni :)



Sernik z pekanami, bo to o nim mowa, jest moją propozycją w akcji SERNIKOWO organizowanej przez Oliwkę. Oliwko, cieszę się, że zdążyłam. Żałuję jednak, że tylko jedną propozycję do Twojej akcji dołączę... przy okazji następnej edycji się poprawię :)
 


Sernik z orzechami pekan
(na podstawie przepisu z książki "Najlepsze serniki świata"**)

Potrzebujemy:

180 g herbatników
3 łyżki cukru (można pominąć)
50 g masła roztopionego

1 i 1/4 twarogu (użyłam twarogu z tzw. wiaderka)
1 i 2/3 szklanki cukru
40 g masła roztopionego
5 jaj
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii (użyłam cukru z wanilią)
1 szklanka posiekanych orzechów pekan plus kilka całych do dekoracji

100 g czekolady gorzkiej
pół szklanki śmietany kremówki

Działamy
Przygotowujemy formę do pieczenia - okrągłą, o średnicy około 25 cm - spód wykładamy papierem do pieczenia bądź folią aluminiową. Boki smarujemy masłem.

Ciastka mielimy na okruchy - za pomocą miksera bądź wałka. Dodajemy masło i cukier i dokładnie mieszamy. Spód formy wykładamy przygotowaną w ten sposób masą herbatnikową i schładzamy w lodówce.

Twaróg ubijamy - do momentu uzyskania gładkiej masy. Dodajemy cukier i masło, mieszamy. Ubijając na małych obrotach dodajemy po jednym jajku, a potem ekstrakt z wanilii. (i to jest ten moment, kiedy sernik smakuje mi najbardziej) Na końcu dosypujemy orzechy pekan drobno pokrojone.

Wyciągamy formę z lodówki, wylewamy masę serową i pieczemy w temperaturze 165 stopni przez godzinę. (Piekłam w kąpieli wodnej - na półce niżej stało naczynie żaroodporne z wodą). Po godzinie pieczenia (u mnie trochę dłużej) zostawiamy sernik w piekarniku na 30 minut i dopiero wtedy wyciągamy. Studzimy i umieszczamy na noc w lodówce.

Następnego dnia topimy w kąpieli wodnej czekoladę, mieszamy ze śmietaną i pokrywamy naszą czekoladową polewą sernik. Ozdabiamy pozostałymi orzechami. Smacznego!



Ja wielbicielką serników nie jestem - u mnie jeden kawałek sernika na dzień to ilość maksymalna - ale  zjadłam tą moją dzienną porcję z olbrzymią przyjemnością, a mój domowy pochłaniacz ciast wilgotnych od razu poprosił o dokładkę - czyli możemy razem potwierdzić, że sernik jest dobry :) 

* Pana Anglika od Melonika już dawno nie widziałam, bywa jeszcze na rynku?
** w oryginalnym przepisie nie było polewy czekoladowej, to mój dodatek - żeby ukryć niedoskonałości sernika, ale dzięki temu przyjemnie wzbogacił się jego smak...

12 komentarzy:

margot pisze...

o tak , taki sernik z orzechami i to pekanami kupuje w ciemno :P

Paula pisze...

pysznie jest wrócić do domu po takich zajmujących obserwacjach i zjeść ten sernik :)

majka pisze...

Ja tez lubie obserwowac ludzi. Pamietam, jak jezdzilam codziennie tramwajem na kurs niemieckiego...to bylo fantastyczne pole do obserwacji :) I zagladac do okien domow wieczorowa pora tez lubie :)

Sernikiem chetnie bym sie poczestowala. Kiedys za nimi nie przepadalam ale zmienilo sie to wszystko odkad tu mieszkam (te wszystkie pysznosci o nazwie Käsesahne...jadlas?:)). Chyba dojrzalam do tego aby zostac sernikoholiczka chociaz podobnie jak Tobie, jeden kawalek sernika w zupelnosci mi wystarczy :)

Buziaki.

Anonimowy pisze...

Też uwielbiam obserwować ludzi. Przyglądać się twarzom. Przyglądać się sposobowi poruszania. A szczególnie, to lubię ludziom zaglądać do siatek z zakupami i tego, co wypakowują na ladę sklepową. Ale to już chyba takie zboczenie związane z pasją. :)

Serników miłośniczką jestem wielka i takiego 'czystego', to zdecydowanie mogłabym zjeść więcej niż kawałek. Za to takiego na bogato, jak u Ciebie, jeden trójkącik bez wątpienia by mi wystarczył.

Fajnie, Aniu, że jednak udało Ci się dołączyć do zabawy. Kolejna może za rok, może za pół. Zobaczymy! :)

Uściski!

Majana pisze...

Cudowny sernik! Częstuję sie porcyjką:)

KUCHARNIA, Anna-Maria pisze...

O tak w obserwowaniu innych jest też jakaś ucieczka...ale ja lubię przyglądać się innym i choć na chwilę uciec od własnych myśli.
Jestem jednak pewna, że od myśli o Twoim serniku nie da się uciec:))

le petit fleur pisze...

och boże!!!!
taki sernik to spełnienie moich marzeń!!!
ja też tak mam, też jestem obserwatorem, i bardzo to lubię, zwłaszcza w niespieszne donikąd dni...

Kasia pisze...

Sernik bardzo apetyczny...dobra kawa, dobre towarzystwo, np przyjaciółki i serniczek...hmm
p.s jako dziecko lubiłam zaglądać innym w okna, zastanawiać się o czym rozmawiają, trochę jak dziewczynka z zapałkami, ciągle lubię obserwować...
Pozdrawiam

aga pisze...

az slinka cieknie od patrzenia na cudne zdjecia:) sernik wspanialy i napewno smakuje pysnzie:)

ewelajna Korniowska pisze...

Ja też lubię obserwować...
Lubię w okna zaglądać...
Lubię twarze, mimikę..., tembr głosu... Fajnie kiedy ktoś nie wie, ze to robię, ale to zdarza się rzadko...
Sernik - czy Ty aby nie przesadzasz...? Uratowałaś (skoro tak mówisz...) i jest całkiem miły efekt dla oka, a z pecanami MUSIAŁO byc dobre:)

Unknown pisze...

Ja obserwuję głównie ubiór i dodatki, ot, skrzywienie zawodowe:-) W Londynie jest na co popatrzeć, w ogóle Anglicy to najbardziej ekscentryczny naród, więc osób wyglądających ciekawie i nietypowo jest tu mnóstwo.

dorota20w pisze...

ależ piekny sernik
mniam