niedziela, 7 listopada 2010

W garnkach u mamy. Mielone inaczej.

Mimo tego, że kiedyś postanowiłam sobie, że każdego dnia przygotuję/ugotuję/upiekę coś nowego, coś, czego jeszcze nie robiłam czy też nie próbowałam - co obecnie różnie mi wychodzi, ale ciągle się staram - lubię  wracać do tego, co jest mi już dobrze znane - na przykład do domowych obiadów mojej mamy. Lubię  jej niedzielny rosół, gotowany zazwyczaj już w sobotę. Lubię najzwyklejsze, ale i najlepsze kotlety schabowe. Do tego kiszona kapusta, którą przygotowywaliśmy kiedyś razem z babcią. Pamiętam  ten cały ceremoniał, najpierw godzinami szatkowanie, a potem deptanie kapusty w drewnianej beczce. Dzięki temu przez całą zimę mogliśmy się cieszyć naszą własna, najlepszą na świecie kiszoną kapustą. Po latach przerwy mój tato powrócił do kiszenia - szkoda tylko, że już niestety bez babci. 

Lubię tradycję. I lubię tą świadomość, że gdy odwiedzam mamę mogę liczyć na to, że w jej garnkach znajdę zawsze coś dobrego.

Dziś przedstawię Wam ostatni wynik połączenie mojego postanowienia z taką tradycyjną kuchnią naszych Mam. Kotlety mielone z dynią. Całkiem udane połączenie :)


Kotlety mielone inaczej. Czyli z dynią :)

Potrzebujemy:
400g dyni
pół pęczka pietruszki
2 łyżki pestek dyni
1 mała cebula
1 ząbek czosnku
50 g sera żółtego
400 g mielonej wołowiny
2 łyżki bułki tartej
2 żółtka
2 łyżki oleju
sól i pieprz cayenne

Działamy:

Dynię ucieramy na tarce. Pietruszkę drobno kroimy, kilka gałązek zostawiamy na później. Pestki dyni prażymy na patelni bez tłuszczu. Cebulę drobno siekamy. Czosnek przeciskamy przez praskę. Ser żółty ścieramy na tarce. Mięso, bułkę tartą, żółtka, pietruszkę, ziarna dyni, cebulę, czosnek i oczywiście dynię mieszamy ze sobą. Solimy i pieprzymy do smaku. Formujemy około 12 klopsików. Rozgrzewamy olej na patelnii, smażymy około 10 minut. Usmażone odsączamy na ręczniku papierowym. Podajemy z ziemniaczkami ozdabiając całość pozostałą pietruszką i ziarnami dyni. Smacznego!


Miłej, rodzinnej, uśmiechniętej niedzieli!

11 komentarzy:

Arvén pisze...

Skąd ja to znam..."jutro już na pewno zrobię coś nowego!" mam tych nowych przepisów od groma, a ciągle sięgam po to, co sprawdzone i ukochane...
Fajny pomysł z takim połączeniem zwykłych kotletów z niezwykłą dynią :)

Bea pisze...

Swietny pomysl! A ze dynia i z miesam bardzo sie lubi, to kotlety nie mogly nie wyjsc dobre :)

Mnie niestety nie udaje sie codziennie przygotowywac czegos nowego (niech zyje praca i chroniczny brak wolnego czasu ;)), ale za to w weekendy staram sie zawsze przygotowac cos nowego, innego. Ale lubie tez wiedziec, ze gdy wracam do rodzinnego domu, zastane tam wszystkie te tradycyjne potrawy z dziecinstwa, bze 'udziwnien' ;)

Serdecznosci Amarantko! I milej niedzieli :)

Anonimowy pisze...

No proszę, jaki świetny pomysł! W życiu bym nie pomyślała, żeby połączyć mielone z dynią. No ale z drugiej strony mielonych, to ja nie lubię wcale, więc chyba nie miałabym i powodu, żeby wpaść na taką mieszankę...

Co do tradycji i innowacji w kuchni... "W garnkach" siedzę dopiero od niedawna, bo rok - wciąż więc poszukuję smaków i zawsze przygotowuję coś dla mnie nowego. I zazwyczaj wychodzi przepysznie. Choć absolutnie nie gardzę, a nawet uwielbiam, kuchnię M. czy mojego Taty, którzy gotują rewelacyjnie "po polsku".

Ściskam, Aniu! :*

Anonimowy pisze...

Aniu, a ja właśnie dziś zawróciłam z pędzącej drogi bo znalazłam się na ulicy w totalnej rozsypce i przypomniała mi się mama i jej jajecznica dla mnie i słowa rano pytane: co zjesz Agusiu na śniadanko? I tak strasznie mocno zatęskniłam za nią, za tym jedzeniem z jej rąk i za byciem nie dorosłą.
Mama zadzwoniła, a jej słowa były jak ta jajecznica rozgrzewające i sycące.

Karmel-itka pisze...

niesamowite!
eksperyment niebywale udany.
i owocny. bomba!

Asia pisze...

O, to ja się pod koniec niedzieli załapałam. To ja Ci życzę dobrego wieczoru niedzielnego i poniedziałku bez szoku poweekendowego :)

aga pisze...

fajny pomysl z ta dynia:) chetnie wyprobuje taki smakowity przepis:)

KUCHARNIA, Anna-Maria pisze...

Nie ma jak obiady u Mamy! Masz rację:) A mielone z dynią podbiło moje serce - wprawdzie na razie wirtualnie, ale intuicja mi podpowiada, że w rzeczywistości też bym była zachwycona!
Pozdrawiam Cię:)

asieja pisze...

lubię to domowe mamine jedzenie..

magda k. pisze...

mamine znaczy udane, a dodatek dyni pewnie wspaniale dopełnia całość :)

majka pisze...

A wiesz, ze ja jakis czas temu obiecalam sobie to samo co Ty odnosnie nowych potraw? Niestety z roznym skutkiem udaje mi sie wprowadzac ten plan w zycie. Czasami brakuje mi czasu, czasami nie mam ochoty na eksperymenty a czasami po prostu brakuje mi np. starych, dobrych kotletow mielonych :) Twoje kotleciki z dynia bardzo mnie zaintragowaly :) Szkoda, ze nie moglam wpasc na obiad :))