Życie na chwilę zawirowało, zadziało się, pojawiły się nowe spotkania, z nowo poznanymi i z dawno niewidzianymi. Wszystko w pięknych okolicznościach przyrody, choć czasem z lekkim przymrozkiem. I tym samym na chwilę zniknęłam. Nie było mnie tutaj, nie było mnie u Was, ale... czasem każdy potrzebuje krótkiej przerwy i małej odmiany, prawda?
Dziś chciałabym się podzielić z Wami jednym ze smaków mojego dzieciństwa. W lekko odmienionej wersji.
Gdyby mnie ktoś zapytał, które ciasto najbardziej kojarzy mi się z moją mamą, z pewnością odpowiedziałabym, że to miodownik. Kiedy byłam mała, pojawiał się przy okazji rodzinnych spotkań, świątecznych deserów, pamiętam, że zdarzało się, że i szkolne imprezy też bywały w smaku maminowego miodownika. Teraz w kuchni mojej mamy królują już inne ciasta, ale to właśnie miodownik jest smakiem mojego dzieciństwa. Miodowe ciasto przeplatane warstwami kremu z kaszy manny. Sentyment we mnie pozostał. I smak w pamięci.
Odświeżając smaki dzieciństwa, ale jednocześnie mając ochotę na wypróbowanie czegoś nowego, skorzystałam z przepisu znalezionego w jednym z kulinarnych dodatków do GW. Zamiast masy z kaszy manny mamy wersję z budyniem, ale na pewno przy najbliższej możliwej okazji zaprezentuję tu również miodownik mojej mamy. Niezmienny pozostaje też fakt, że ciasto to najlepsze jest drugiego, a nawet trzeciego dnia po upieczeniu. Warto w tym przypadku poćwiczyć cierpliwość :)
Miodownik.
Potrzebujemy:
Ciasto
500 g mąki
1 kostka masła
200 g cukru pudru
2 jajka
2 łyżki miodu
1 łyżka sody
Masa orzechowa
około 300 g orzechów włoskich posiekanych
100 g cukru
100 g masła
2 łyżki miodu
Masa budyniowa
budyń śmietankowy ugotowany zgodnie z przepisem na opakowaniu, ale z dodatkiem 150 g cukru
300 g masła
powidła śliwkowe
Działamy:
Zaczynamy od ugotowania budyniu - z dodatkiem cukru pudru i odstawiamy go w chłodne miejsce, żeby wystygł.
Na stolnicy (bądź w odpowiednim mikserze) siekamy składniki ciasta. Zagniatamy i dzielimy na trzy równe części. Wkładamy na conajmniej 30 minut do lodówki. Po tym czasie jedną część rozwałkowujemy na blaszce i pieczemy przez około 10-15 minut - do uzyskania złocistego koloru - uważając, żeby nie przypiec za bardzo! Następnie pieczemy drugi placek. W między czasie w rondelku smażymy składniki masy orzechowej i rozsmarowujemy na trzecim - jeszcze surowym - placku, który potem pieczemy.
Już chłodny budyń ucieramy z masłem.
Bierzemy pierwszy placek (ten bez orzechów) - smarujemy powidłami, potem masą budyniową, przykrywamy plackiem numer dwa, smarujemy znowu powidłami, masą budyniową i przykrywamy plackiem numer trzy - tym z orzechami. Przykrywamy ciasto folią i wstawiamy na 24h do lodówki. Smacznego!
Zaczynamy od ugotowania budyniu - z dodatkiem cukru pudru i odstawiamy go w chłodne miejsce, żeby wystygł.
Na stolnicy (bądź w odpowiednim mikserze) siekamy składniki ciasta. Zagniatamy i dzielimy na trzy równe części. Wkładamy na conajmniej 30 minut do lodówki. Po tym czasie jedną część rozwałkowujemy na blaszce i pieczemy przez około 10-15 minut - do uzyskania złocistego koloru - uważając, żeby nie przypiec za bardzo! Następnie pieczemy drugi placek. W między czasie w rondelku smażymy składniki masy orzechowej i rozsmarowujemy na trzecim - jeszcze surowym - placku, który potem pieczemy.
Już chłodny budyń ucieramy z masłem.
Bierzemy pierwszy placek (ten bez orzechów) - smarujemy powidłami, potem masą budyniową, przykrywamy plackiem numer dwa, smarujemy znowu powidłami, masą budyniową i przykrywamy plackiem numer trzy - tym z orzechami. Przykrywamy ciasto folią i wstawiamy na 24h do lodówki. Smacznego!
21 komentarzy:
Apetyczne wspomnienia - mam tak z ciastem drożdzowym
rewelacja, takie słodkości to owszem-poproszę:)
zmiany, fajne i dynamizm też :))
a na ciacho się kiedyś odważę i spróbuję upiec :)
jaki wspaniały smak dzieciństwa!
moja mama miodownika nigdy nie robiła.. :(
Wspaniały smak, cudowne ciasto, takie słonecznie miodowe :)
Śliczne:)
wspaniale się prezentuje, jak już jestem chętna na wypróbowanie, ale mam nadzieję, że wrzucisz też przepis Twojej mamy :)
Rewelacja - potwierdzam, gorzej z cierpliwośćią. Ale opłaca się - 3 dnia najlepszy. Pozdrawiam
Mam dokładnie to samo ciasto - to ciasto mojego dzieciństwa...
Pamiętam, że przez pracochłonność i długi czas oczekiwania robiła je tylko raz-dwa do roku - i pewnie dlatego aż tak bardzo je lubię do tej pory...
Dynamizm i zawirowania... Ostatnio sporo ich u mnie; zupełnie niespodziewane oderwanie od codziennej, przytłaczającej rutyny. Czasem te zmiany aż mnie przerażają...
U mnie miodownik piekła Ciocia; rewelacyjne ciasto! I choć pozostanę chyba przy masie z kaszy manny, to i ta wersja jest bardzo interesująca.
Ściskam, Aniu kochana!
Po pierwsze - cudnie, że wróciłaś:) Po drugie - miodownik to ciasto, które mogę jeść w ilościach nieograniczonych i o każdej porze, zatem tak piękny jak u Ciebie porywam z każdego talerzyka!
Pozdrawiam ciepło:)
pieknie sie prezentuje! najlepszy miodownik piekla mama mojej przyjaciolki! zawsze wymykalam sie do niej w czasie swiat na kawaleczek, dwa... :-) Twoj jest cudowny i mam ochote upiec go na swieta! jestem jednak ciut zawiedziona, bo chcialabym poznac przepis na te mase z kasza manna. plis! :-))
piękne wspomnienia.
i cudowny smak dzieciństwa.
moim jest drożdżowe ze śliwkami i niezwykłe pączki. sernik oraz szarlotka sypana. reszta nie istniała w tamtym okresie ;]
Mnie miodownik kojarzy się z babcią. Była mistrzynią i chyba nikt nie próbował upiec tego ciasta.
Dziś babci już nie ma, a Twój przepis jest mocno motywujący. Może kiedyś spróbuję :).
Pozdrawiam serdecznie!
bardzo lubie to ciasto, a szczegolnie te orzechowa warstwe.
twoje zdjedia sa bardzo ladne i tak kusi mnie to ciasto, ze chyba zjem ten kawaleczek:)
znam to ciasto i bardzo lubię !
Piękny miodownik! Taki ,że nie można przestać go jeść...
Tęsknię już za swoją kuchnią.
Pozdrawiam z Andaluzji!
a wiesz, że miodownik też mi się kojarzy z dzieciństwem... całkiem zapomniałam o nim i o jego smaku. choć teraz mi się przypomniał i mam na niego straszliwą ochotę! przepis zapisuję i może kiedyś zabiorę się za przygotowanie :)
Niesamowicie tęsknię za tym ciastem. Jeśli nie uda mi się zaspokoić apetytu podczas pobytu w Polsce, to na pewno upiekę. :) Bardzo ładnie się prezentuje na Twoich zdjęciach.
A ja pamiętam jak spotykałam się z tym przepisem wiele, wiele razy.. czas może wreszcie spróbować?
Smaczna ta wersja.
zamierzam zrobić to ciasto na sobotnie urodziny męża:) ale mam pytanie w jakiej blaszce piekłaś te blaty? Po zdjęciu wnioskuje że to chyba była tortownica, ale jaka średnica? Alicja
jaka temperatura pieczenia, jaka blaszka... niedopracowany ten przepis, a szkoda, bo wygląda na dobry
Prześlij komentarz