piątek, 11 grudnia 2009

Na uśmiech. Ciasteczkowo.

Nawet najbardziej pozytywni z pozytywnych.
Nawet najspokojniejsi z najspokojniejszych.
Nawet najbardziej uśmiechnięci z uśmiechniętych.
Nawet.
Każdy. I wszyscy. Mamy mniej kolorowy dzień.
Rano rozsypujemy płatki. Nie trochę. Nie na stół.
Pół dnia spędzamy na przeszukiwaniu kątów szukając.
I nie znajdujemy. Żal tym większy, że to pierścionek.
Nie_byle_jaki.
Potem niespodziewanie obrywa się nam za coś, co winą naszą nie jest. (bardzo czasem żałuję, że tak zwanej "niewyparzonej" nie mam)
I uśmiech już w niczym nie pomaga. Może jednak coś innego pomoże.



Lisiczka robiła je z tęsknoty. Ja zrobiłam je na uśmiech. Na wyciszenie. Stały się moim ciasteczkowym numerem jeden. Uśmiechałam się już w trakcie mieszania, dodawania, kuleczkowania...




PECAN PUFFS

Potrzebujemy:
110 g orzechów pekan
110 g masła miękkiego
2 łyżki cukru
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii (użyłam aromatu waniliowego plus odrobinę cukru waniliowego)
150 g mąki

cukier puder (do obtoczenia)

Działamy:

Piekarnik nagrzewamy do temperatury 150 stopni.

Orzechy rozdrabniamy przy użyciu robota kuchennego - powinny nam ostatecznie bułkę tartą przypominać. Jeśli mamy robot - to miksujemy. Jeśli nie mamy, to używamy miski, drewnianej łyżki i własnych rąk (co też ja uczyniłam). Masło ucieramy z cukrem na gładką i puszystą masę, dodajemy ekstrakt z wanilii i rozdrobnione orzechy. Mieszamy chwilę, następnie dodajemy mąkę i znów jeszcze chwilę mieszamy - do momentu aż wszystko nam się ładnie połączy. (Powstrzymujemy się od podjadania masy!)
Pora na kuleczkowanie :) - łyżeczką małą nabieramy ciasto, formujemy w dłoniach kulki wielkości orzecha włoskiego i lekko spłaszczamy na blaszce (pokrytej papierem do pieczenia). Teoretycznie zachowujemy 3 cm odstępy pomiędzy ciastkami, u mnie były one trochę mniejsze. Pieczemy przez 29 minut (tak podano w przepisie, tak zrobiła Lisiczka_bez_kitki i tak zrobiłam też ja). Ciasteczka powinny być ładnie upieczone i lekko brązowe.
Wyjmujemy nasze ciasteczka z piekarnika, studzimy przez 3 minuty, następnie każde ciasteczko obtaczamy w cukrze pudrze, z powrotem układamy na blaszce, wstawiamy do piekarnika jeszcze na minutę, po czym wyjmujemy i studzimy.

Z przepisu wyszło mi 29 ciasteczek. Można je przechowywać w szczelnie zamkniętym pojemniku.
Można je też podobno zrobić z orzechów włoskich.

Smacznego!!



 

4 komentarze:

majka pisze...

Nie przejmuj sie, po burzy zawsze wychodzi slonce :) A taka "niewyparzona" i mnie przydalaby sie w niejednej sytuacji :)) Tylko tak jakos czlowiek zawsze sie powstrzymuje, bo nie wypada, nie warto...

Ciasteczkowa terapia jest najlepsza na wszelkie smutki i smuteczki :) Nic tak nie uspokaja jak oddanie sie swojej pasji i piekny zapach wydobywajacy sie pozniej z piekarnika :) A ciasteczka...musza byc przepyszne!

Zachwycilo mnie to ostatnie zdjecie :))

Pozdrawiam cieplo.

Małgoś pisze...

Ciasteczka na uśmiech. :) Dobrze jak czas spędzony w kuchni potrafi przynieść efekt uwieńczony uśmiechem. :) Pozdrawiam uśmiechając się. :)

Bea pisze...

Urocze zdjecia :) Ciasteczkiem na usmiech i ja bym sie chetnie poczestowala; moge sie nawet wymienic na czekoladowa, magiczna gwiazdke, ktora spelnia zyczenia ;) A przynajmniej taka mam nadzieje... ;)

Pozdrawiam serdecznie! I zycze by jutro byl juz lepszy dzien :)

amarantka pisze...

Dziękuję za ciepłe pozdrowienia :)
Maju, mam nadzieję, że spędzasz teraz właśnie cudne chwile w PL :)

Małgosiu... to jedna z lepszych terapii, czyż nie?

Bea - ja od Ciebie to wszystkie ciasteczka, zawsze, chętnie!

I był lepszy dzień. I jest.
Tylko pierścionek dalej przykryty diabelskim ogonem...