Przedwczoraj chodziłam po starych torach, krok za krokiem, deska za deską. Zbierałam z ziemi płatki magnolii. Wąchałam ostatnie fiołki spoglądając z niecierpliwością na krzaki bzu. Tylko w tych dwóch postaciach fiolet staje się moim ulubionym kolorem.
Wczoraj oglądałam czekający w kolejce od dawien dawna film, melodramat w całej swej okazałości. I utwierdziłam się, po raz kolejny, że melodramaty nie są moim ulubionym gatunkiem. Wolę już środowy dramat o niej, o koniu i walce o marzenia.
Przedwczoraj, wczoraj, dzisiaj. Sama. Piszę kolejne listy. Robię tylko jeden kubek kawy. A. na drugim kontynencie.
Wydawać by się mogło, że po roku z dala od rodziny, od przyjaciół, powinnam mieć już wypracowane sposoby na tęsknotę. Niestety, piątego dnia przestały już działać i każda kolejna chwila rozłąki zaczyna być coraz bardziej nieznośna. Na dodatek chmura z wulkanicznym pyłem się nagla pojawiła i pod dużym znakiem zapytania postawiła jutrzejszy powrót A. Nie lubię zmiany planów, zwłaszcza nie lubię zmiany takich planów. Dmucham mocno w powietrze, z całych sił, żeby przegonić ten pył gdzieś daleko...
I nawet gotowanie nie cieszy... nie tak jak zwykle. Przez pół tygodnia jadłam kanapki, teraz jem ziemniaki z jajkiem sadzonym... albo z kapustą... takie moje comfort food na tęsknotę.
Dziś kapusta duszona. Bez konkretnych ilości, tak na oko, tak mniej więcej. W zależności od tego, czy robimy tylko dla siebie czy dla dwóch osób... czy może dla całej rodziny?
Kapusta duszona. Z koperkiem najlepiej.
Potrzebujemy:
kapusta biała
cebulka
koperek - świeży, może też być suszony...
masło
cukier, sól, pieprz
przecier pomidorowy
woda
Działamy:
Cebulę drobno kroimy, kapustę myjemy i szatkujemy. Cebulę wrzucamy do rondelka z masłem, chwilę podsmażamy. Dorzucamy kapustę i dolewamy odrobinę (!) wody. Doprawiamy solą, pieprzem, odrobiną cukru. Całość przykrywamy i dusimy około 35-45 minut. Pod koniec duszenia dodajemy posiekany koperek i łyżkę przecieru pomidorowego. Mieszamy, ewentualnie dodatkowo doprawiamy. Smacznego!
W planach było pieczenie chleba, wycinanie trójkątów na rogaliki, wymyślanie obiadu na jutro... może chińszczyzna? tak... planowanie i pieczenie zmieniłam póki co na obserwowanie najświeższych wieści z życia czarnej wulkanicznej chmury. Trzymajcie kciuki!
Update: i już wiadomo, że jednak nie jutro...
Update: i już wiadomo, że jednak nie jutro...
8 komentarzy:
Znam to uczucie tęsknoty. Tylko, że ja jestem szczęściarą, bo mam przy sobie najważniejsze osoby..
Podrzucam Ci moje bułeczki z czekoladą i bananami:) I poproszę miseczkę takiej kapusty. Bez koperku:))
Nigdy jeszcze nie miałam okazji zaznać uczucia tęsknoty.
Ale wiem, że kiedyś nadejdzie.
Byle jak najpóźniej...
Ściskam mocno.
I przeganiam chmurę. ;*
tęsknota mija
uśmiechnij się
Trzymaj się.
I paradoksalnie w Szczecinie tak piękna pogoda, jak dawno. Aż ciężko uwierzyć w tę chmurę.
Trzymam kciuki za pomyślniejsze wiadomości.
Pozdrawiam
to Twoje comfort food brzmi apetycznie, muszę chyba wyciągnąć koperek z zamrażalki :)
Ściskam cieplutko by odgonić tęskne smutki. Na tęsknotę nie ma mocnych, ale można sobie ją choć trochę łagodzić, a taki comfort food pomaga.
Pozdrawiam :)
Mam nadzieje, ze smuteczki juz minely. Ja teraz mam do konca tygodnia kilka dni bez... :(
A kapustka pysznosci :))
Pozdrawiam cieplutko.
Prześlij komentarz