Po przerwie dłuższej niż planowałam - za którą bardzo przepraszam - powoli wracam do blogowego życia.
Powoli się przyzwyczajam do nowego miejsca w swoim starym Wrocławiu, do nowych odgłosów za oknem, czyli do żab śpiewających swoje pieśni na dobranoc i do samolotów od czasu do czasu przelatujących. Wszystkie kartony już rozpakowane, nowa przestrzeń oswojona, moje skarby kuchenne znalazły już swoje miejsce w szafkach, powoli poznajemy się z piekarnikiem, a lodówka codziennie cieszy swoją przestronnością. Mam nawet za sobą już jeden zbity talerz w nowej kuchni, na szczęście oczywiście. Więc... jest dobrze :) i będzie jeszcze lepiej.
I nie taka przeprowadzka straszna, jak myślałam.
Sto razy straszniejsze są wrocławskie korki, o których zdążyłam zapomnieć.
I mam nadzieję, że lada moment zaproszę Was do wspólnego pieczenia :)
Teraz zmykam zerknąć co u Was słychać...
7 komentarzy:
To dobrze, że jednak nie taki diabeł straszny..:-)
Miłego mieszkania, mam nadzieję, że nie w zalewanej części?
No nareszcie! :)
Czekam już na coś dobrego...
Ciesze sie Aniu, ze juz jestes :) Stesknilam sie za Toba :)) Czekam z niecierpliwoscia na nowy wpis. I zycze Wam milego mieszkania w nowym miejscu :)
Aniu, podobno jest tu bezpiecznie :) no i parter wysoki ;)
Agatku - faktycznie, nareszcie, wstyd mi bardzo, że tak długo to trwało :)
Maju, ja tęskniłam za Wami, za Tobą jeszcze bardziej... zaraz zmykam do Ciebie, pozachwycać się :)
jak fajnie, że już jesteś! skoro przeprowadzka nie taka straszna, to mnie uspokoiłaś ;)
czekamy na nowe przysmaki z nowej kuchni!
Jesteś :*
Miłego oswajania się i zapoznawania z nowymi kątami w moim ukochanym mieście...
Chciałabym tam być!
Witaj na nowych-starych smieciach ;)
Dobrze, ze przeprowadzka nie byla taka straszna.
Trzymam kciuki za ciag dalszy :)
Usciski! :*
Prześlij komentarz