wtorek, 24 sierpnia 2010

Kwintesencja lata. Tym razem śliwkowo.

Lubię koniec sierpnia. Lubię powietrze przesycone letnimi upałami, wieczornymi burzami,  kroplami deszczu spadającymi na gorącą od promieni ziemię. Kiedyś, o tej porze, czekałam z niecierpliwością na powrót do szkoły, a jednocześnie na początek czegoś nowego. Teraz czekam, choć już z większą cierpliwością, na babie lato. 

Kiedyś o tej porze biegałam po babcinym ogrodzie, od świtu do nocy, wspinając się po drzewach. Ulubionym drzewkiem była wiśnia, z mnóstwem gałęzi, po których z łatwością można było wspiąć się na sam szczyt i tam w ukryciu z ulubionym kuzynem snuć plany na dziś, na jutro, albo i na przyszłość.  A czasem patrzyliśmy tak po prostu na płynącą w pobliżu Odrę i czekaliśmy na przepływające barki.

Wspinaczka na czereśnię stanowiła już większe wyzwanie, bo i gałęzi mniej i  moje dziecięce rączki ledwo do nich dosięgały. Za to nagroda większa, bo wiśni w ogrodzie było mnóstwo, a czereśnia tylko jedna. Zresztą czereśnia zawsze na liście ulubionych owoców prym wiodła. 

Jednak najwyższy poziom trudności zapewniały śliwy, dla wtajemniczonych takie VIII+, z pierwszymi gałęziami wysoko zawieszonymi, większość z nich krucha i fundująca od czasu do czasu przykrą niespodziankę w postaci twardego lądowania. Na szczęście nie trzeba było się wspinać, żeby śliwkę pełną lata zjeść. Wystarczyło się schylić...




Śliwki to dla mnie kwintesencja lata, smak lata ukryty w soczystym śliwkowym miąższu. Przywołują wspomnienia, tego co już za mną, letnich miesięcy, tych jeszcze trwających i tych z dzieciństwa. Uwielbiam śliwki, w każdej postaci...

Lubię czasem zamknąć ten śliwkowy smak lata w czymś. W cieście na przykład. Takim muffinkowym. I maliny też lubię. Też w muffinkach zamknięte.



Muffiny ze śliwkami
[około 15]

Potrzebujemy:
2 szklanki mąki 
1 łyżeczka proszku do pieczenia 
1 łyżeczka sody oczyszczonej 
2 jajka, roztrzepane 
120 g drobnego cukru 
pół szklanki oleju 
300 g kwaśnej śmietany, jogurtu naturalnego bądź jogurtu greckiego 
około 6 śliwek, pokrojonych na małe kawałki, czasem używam więcej

1/4 szklanki cukru demerara do posypania

Działamy:

Jak zawsze przy muffinach - w jednym naczyniu mieszamy składniki suche, w drugim łączymy ze sobą mokre. Kolejnym krokiem jest wymieszanie jednego z drugim, a w trzecim już dodajemy śliwki pokrojone na kawałki.

Ciasto przekładamy do formy na muffinki, każdą posypujemy cukrem,  pieczemy około 25 minut w temperaturze 190ºC. Czekamy chwilę aż trochę przestygną, potem wyciągamy z formy i studzimy na kratce. Smacznego!



Muffiny z malinami i białą czekoladą

Potrzebujemy:
150 g mąki pszennej
100 g mąki pszennej razowej
50 g płatków owsianych
120 g drobnego cukru
1 duże jajko
2 łyżki soku z cytryny
1 szklanka mleka (250 ml)
4 łyżki oleju (60 ml)
2,5 łyżeczki proszku do pieczenia
180 g malin (1 szklanka lub trochę więcej)
110 g białej czekolady, posiekanej
Działamy:

W jednym naczyniu mieszamy składniki suche, w drugim mokre, dodajemy maliny, czekoladę i delikatnie mieszamy. Ciasto przekładamy do formy na muffinki, pieczemy około 25 minut w temperaturze 190ºC. Czekamy chwilę aż trochę przestygną, potem wyciągamy z formy i studzimy na kratce. Smacznego!

Oba przepisy autorstwa Doroty z Moich Wypieków.



10 komentarzy:

Panna Malwinna pisze...

słowa - koniec sierpnia mnie przerażają;(
co do wspinaczek to ja też miałam swoją wiśnię- uwielbiałam na niej przesiadywać. z czereśnią gorsze przygody bo wysoka była i raz zrobiłam hyc na ziemię i nie skończyło się to dobrze;(

aga pisze...

och mamusiu! jakże cudne te muffiny były....teraz na słów Twoich smak na nowo powrócił do ust :)
dziękuję, że miałam przyjemność ich spróbować z rąk Twoich
może i mnie się kiedyś uda tak śliwkę z maliną zamknąć...?
i ten koniec sierpnia, podobnie widzę choć na drzewka owocowe wspinałam się za zaleceniem mamy i babci Marysi, po drabinie i zbierałam do koszy i toreb...a potem mamę pamiętam spędzającą czas w kuchni do późna przy słoikach...i potem znów pamiętam środek zimy i knedle ze śliwkami...

dorota20w pisze...

pyszności !

Anonimowy pisze...

Właściwie nigdy nie wspinałam się po drzewach. To znaczy - kilka razy może tak, ale nigdy często i nigdy jakoś szczególnie nie wryło mi się to w pamięć. Pamiętam za to drabinę przystawioną do czereśni w ogrodzie i mnie przesiadującej na niej godzinami i zajadającą czereśnie. I mnóstwo śliwek, które kupowaliśmy na targu, gdyż na ogrodzie nie rosło żadna śliwa. Do dziś je uwielbiam i za każdym razem utwierdzam się, że to moje ulubione owoce lata, na równi z truskawkami.

Maliny tez lubię. Szczególnie z białą czekoladą i zamknięte z muffinkowym cieście. ;)

Ściskam!

Unknown pisze...

Przerobiliśmy w ten w-end masę śliwek, ale jeszcze ich trochę zostało, skorzystam zatem z przepisu. Dzięki!

Asia pisze...

najbardziej lubie sliwki, jesli na surowo, to wlasnie te zolte :)

Karmel-itka pisze...

urocze. ;]

moje eksperymenty na muffinkach nadal w trakcie. ale musiałam przerwac swoje 'badania' xd rodzina już poczęła się nudzic, więc musiałam wykombinowac coś dla odmiany. bo "ile można non stop wcinac te babeczki? litości!". taa. rodzinka ;p

majka pisze...

Wiesz Aniu i ja wspinalam sie po wisniowych drzewkach rosnacych na wsi u mojej babci. Czeresni nie miala ale rekompensowaly nam to jablonie, ktorych galezie az uginaly sie pod ciezarem papierowek :) To byly czasy...

I ja bardzo lubie sierpien. I sliwki lubie. Najbardziej wegierki, zamkniete w crumble lub ciastach.

I jedne i drugie muffinki chetnie bym schrupala :) Sama robilam ostatnio orzechowo-cynamonowe ze sliwkami. Byly pyszne chociaz na zdjeciach ich nie uwiecznilam.

Waniliowa Chmurka pisze...

Upajam się dobrze "przerobionymi" zdjęciami.
Buzia duża;)))
Śliwki kocham!

anna pisze...

Amarantko,
Ja tak jak Olcia, zachwycam sie takze zdjeciami, bo sliwki to moja wielka milosc. Zastanawialam sie jak powstaje taki efekt na zdjeciach. Czy mozna to zrobic inaczej niz Photoshopie? Pozdrawiam serdecznie, anna