Za oknem jesień w całej swojej okazałości, zamiast gorących promieni słońca z nieba, spadają na nas rude liście. Przy leżącym nieopodal cmentarzu coraz większy ruch przypominający o tym, że listopad zbliża się wielkimi krokami. W kubku herbata z pigwą i sokiem z żurawiny zamiast lemoniady. W głowie natłok myśli, mieszające się wspomnienia z planami. Wyciągnęłam nawet dawno nieużywaną talię kart i ułożyłam trzy razy pasjans, zadając jedno i to samo pytanie. Myślę nawet o spotkaniu z wróżką, ale to już byłoby chyba szaleństwo? Najlepiej zaufać swojej intuicji, prawda?
Próbując oderwać się od ciągle tych samych myśli, wspominam wakacje spędzane w słonecznej Italii. Gorące słońce, szum morza, najlepszą na świecie pizzę, pełne energii włoskie buon giorno, i tą beztroskę w duszy. Wszystko było wtedy takie proste. I nie trzeba było się tak bardzo zastanawiać nad tym co dalej... liczyło się tylko tu i teraz.
I w ramach takich wspomnień powstają włoskie ciasteczka. Choć w Prato nigdy nie byłam.
Biscotti di Prato, bo o nich mowa, to włoskie ciasteczka, które wypieka się dwa razy. Dzięki temu są kruche i chrupiące, idealne do maczania w porannej kawie. Ich historia sięga czasów legionów rzymskich! Dzięki temu, że można je długo przechowywać, towarzyszyły legionistom w ich podbojach. I tak sobie myślę, że to niesamowite, że takie ciastka przetrwały wieki, że ktoś kiedyś je jadł i my teraz też ciągle je robimy i rozkoszujemy się ich smakiem. Naprawdę, niesamowite.
Biscotti z migdałami i morelą
Potrzebujemy:
1 duże jajko
90 g drobnego cukru
1 szklanka mąki pszennej
pół łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii (lub z migdałów, jak wolicie)
100 g całych, obranych migdałów
70 g drobno posiekanej suszonej moreli
Działamy:
Jajko ubijamy mikserem razem z cukrem (bez rozdzielania na białko i żółtko). Dodajemy ekstrakt, mąkę wymieszaną z proszkiem, następnie dosypujemy migdały i morele, mieszamy. Obsypując dłonie mąką formujemy w podłużny chlebek o długości około 20 cm. Układamy na blaszce oprószonej mąką (ciasto będzie lepiące). Pieczemy w temperaturze 175ºC przez 25 minut, aż będzie złotobrązowe i twardsze. Wyjmujemy i studzimy.
Po wystudzeniu kroimy go nożem z piłką na 1 cm kromeczki, na ukos. Układamy je na blaszce (poziomo) i podpiekamy, aż wyschną i zrobią się chrupiące (odwaracając w połowie pieczenia na drugą stronę) - przez około 15 minut w temperaturze 180ºC.
Z przepisu otrzymujemy około 15 biscotti, które można długo przechowywać w szczelnym pojemniku. Smacznego!
Biscotti mogą być wspaniałym prezentem - właśnie dzięki temu, że mogą być długo przechowywane. A jeśli chcecie się dowiedzieć więcej o historii biscotti - zapraszam TUTAJ.
18 komentarzy:
U mnie też mnóstwo jesiennych liści.Ale pasjansa nie potrafię stawiać...
Wakacyjne wspomnienia pozwalają przetrwać jesienno-zimowy czas.
Biscotti wspaniałe!Pyszne składniki.
Bardzo lubię.
Pozdrawiam serdecznie.
A ja sie zbieram i zbieram, zeby zrobic biscotti i wreszcie musze sobie to gdzies zpaisac, żeby nie zapomnieć. Bardzo mis ię spodobały twoje zdjęcia ciasteczek i bardzo chcę je wreszcie zrobic :)
Amatantko, uwielbiam biscotti, choć jeszcze bardziej wielbi je moja Mama:)
Twoje są piękne, chętnie bym się poczęstowała!
mniam zdjęcia!
jak byś chciała to proponuję moje karty anielskie :) cudo.
ale nabrałam ochoty na takie biscotti!
Cóż za piękne zdjęcia! I biscotti rewelacyjne!
Miło czytać u Ciebie o wakacyjnych wspomnieniach, chyba większość z nas zaczyna już tęsknić za latem:)
Pozdrowienia!
biscotti ciągle przede mną... Twoje tak cudnie wyglądają że mam ochotę sięgnąć przez monitor :)
ale cudne:) schrupala bym je sobie ze smakiem:)
Miliony ludzi, które jadły biscotti; miliony ludzi, którzy przemierzali ulice, którymi ja chodzę codziennie. Tak, Aniu, to absolutnie niesamowite. Historie, wspomnienia...
Mam nadzieję, że wszystko Ci się ułoży jak najlepiej, kochana! :*
oj, brzmią cudownie - chętnie bym ich spróbowała :) mniam!
Musze kiedys spróbować je zrobić, wyglądają bardzo apetycznie ! No i chyba sa smaczne skoro tyle ludzi je jada ;)
Dziękuję za odwiedziny i bardzo miłe słowa :)
uwielbiam, a Twoje zdjęcia rewelacja :)
Wyglądają przepięknie. Przepiękne zdjęcia. Ach rozmarzyłam się :-)
Dei biscotti molto carini, ciao
Któryś raz widzę te ciasteczka, ale Twoje zdjęcia to mnie powaliły po prostu. Ile bym dała, by choć jedno zjeść!!!
mniam
to musi być pyszne !
mam takie same talerze :)
Żadnych wróżek... Tylko zamęt i nic więcej...
Jak biscotti nie pomagają to... upiec jeszcze coś i jeszcze raz pooglądać zdjęcia, albo nawet parę razy:)
Ciepło pozdrawiam, Amarantko:)
W lipcu robiłam po raz drugi w życiu, zawsze korzystam z jednego przepisu- od Pani A. Kręglickiej.
Prześlij komentarz